Pozytywnie ponieważ po pierwsze tylko w tej komorze mam obecnie ciśnienie w Rebie, niestety z negatywnej powietrze uchodzi, powodując, że amor jest
zupełnie nieczuły na mniejsze nierówności – ale przecież ludzie jeżdżą i na
sztywnych. Po drugie start jak najbardziej pozytywny.
(foto - BikeLife)
Na maraton w Zdzieszowicach czekałem od
początku sezonu. Choć suma przewyższeń nie robi wielkiego wrażenia to jednak
ponad 1500m na 72 kilometrowej trasie powoduje, dużo większy entuzjazm w
porównaniu ze startami na mazowszu. Początek trasy to około 6km podjazd pod
Górę św. Anny. Początkowo pierwszy sektor jedzie zwartą grupą, jednak już po
zjeździe z asfaltu grupa zaczyna się rwać. Zaczynam wyprzedzanie, mistrzów
pierwszych kilometrów, którzy trochę za mocno podkręcili tempo na początku.
Dołącza do mnie Michał i tak razem przebijamy się do przodu, po pewnym czasie
dogania nas również Piotrek, więc zaczyna się podobnie jak w Nowym Dworze z tą
różnicą, że tym razem my gonimy a nie gonią nas. Przed nami 5 zawodników,
których z czasem mamy w zasięgu wzroku. Współpraca idzie świetnie, doganiamy
Tomasza Jajonka z DSR, który widocznie nie wytrzymał tempa. Dołącza do naszej
trójki, niestety Piotrek przecina oponę, co wyklucza go z dalszej walki.
Zbliża się rozjazd i wybór dystansu, z jednej strony tempo jakie narzuca Michał
jest typowo pod krótszy dystans, który on jedzie, z drugiej jednak strony mam
chęć na jeszcze na rundę giga, bo trasa i pogoda dają dużą frajdę z jazdy. Na
kilka kilometrów przed rozjazdem Michał jeszcze bardziej przyspiesza, więc
odpuszczam coraz bardziej zdecydowany na giga. Tomek Jajonek zostaje kawałem za
moimi plecami, więc próbuje udaną próbę urwania go. Skręcając na giga dostaje
informacje, że przede mną jedzie tylko Bogdan Czarnota i Wojtek Halejak. Jestem
trzeci, wiem, że początkowe 30km było za mocne ale staram się zwiększyć
przewagę nad zawodnikiem DSR (przypomina się ściganie z zeszłego sezonu gdzie
do końca walczyliśmy z chłopakami o prym w drużynówce u Golonki). Po gumie
Piotrka zjazdy na drugiej rundzie jadę ostrożniej, wyprzedzam ludzi z mega – w
porównaniu z Wrocławiem idzie to dużo łatwiej. Na dłuższych prostych sprawdzam
czy moja przewaga nad Jajonkiem nie zmalała, na szczęście nie widzę go za mną.
Ostatnie 7 kilometrów
trasy choć prawie cały czas z górki, jadę już nieźle wyczerpany, co widać po
pulsie, który nie chce wejść ponad 160. Na metę wjeżdżam z czasem 2:49:36 i tylko
niecałą minutą straty do Halejaka i Czarnoty (co jest dla mnie dużym szokiem).
Wyścig mimo małych problemów z amortyzacją bardzo udany, czekam na następne
starty w górach :)
Wyniki Giga
1 Bogdan Czarnota (Kross Racing Team) 2:48:48
2 Wojciech Halejak (HP Sferis Racing Team) 2:48:49
3 Mariusz Marszałek (BSA Pro Tour) 2:49:36
4 Tomasz Jajonek (DSR- Author) 2:52:05
5 Krzysztof Podolski (RMF Mtb Team) 3:01:59
6 Rafał Łukawski (BGŻ Eska Team) 3:03:36
7 Adam Ossowski (Vteam Jamis) 3:05:04
8 Michał Antosz (MTB Votum Team Wrocław) 3:05:30
9 Wojtek Rakowski (BGŻ Eska Team) 3:07:17
10 Dariusz Hlek (2X3 Bike Team) 3:07:51
2 Wojciech Halejak (HP Sferis Racing Team) 2:48:49
3 Mariusz Marszałek (BSA Pro Tour) 2:49:36
4 Tomasz Jajonek (DSR- Author) 2:52:05
5 Krzysztof Podolski (RMF Mtb Team) 3:01:59
6 Rafał Łukawski (BGŻ Eska Team) 3:03:36
7 Adam Ossowski (Vteam Jamis) 3:05:04
8 Michał Antosz (MTB Votum Team Wrocław) 3:05:30
9 Wojtek Rakowski (BGŻ Eska Team) 3:07:17
10 Dariusz Hlek (2X3 Bike Team) 3:07:51
(foto - Bartek Sufin)
http://galeria.magazynrowerowy.pl/d/61969-2/066-DSC_0337.jpg to dlatego tak mało straciłeś :P
OdpowiedzUsuń