poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Pozytywnie - BM - Zdzieszowice


             Pozytywnie ponieważ po pierwsze tylko w tej komorze mam obecnie ciśnienie w Rebie, niestety z negatywnej powietrze uchodzi, powodując, że amor jest zupełnie nieczuły na mniejsze nierówności – ale przecież ludzie jeżdżą i na sztywnych. Po drugie start jak najbardziej pozytywny.
(foto - BikeLife)
             Na maraton w Zdzieszowicach czekałem od początku sezonu. Choć suma przewyższeń nie robi wielkiego wrażenia to jednak ponad 1500m na 72 kilometrowej trasie powoduje, dużo większy entuzjazm w porównaniu ze startami na mazowszu. Początek trasy to około 6km podjazd pod Górę św. Anny. Początkowo pierwszy sektor jedzie zwartą grupą, jednak już po zjeździe z asfaltu grupa zaczyna się rwać. Zaczynam wyprzedzanie, mistrzów pierwszych kilometrów, którzy trochę za mocno podkręcili tempo na początku. Dołącza do mnie Michał i tak razem przebijamy się do przodu, po pewnym czasie dogania nas również Piotrek, więc zaczyna się podobnie jak w Nowym Dworze z tą różnicą, że tym razem my gonimy a nie gonią nas. Przed nami 5 zawodników, których z czasem mamy w zasięgu wzroku. Współpraca idzie świetnie, doganiamy Tomasza Jajonka z DSR, który widocznie nie wytrzymał tempa. Dołącza do naszej trójki, niestety Piotrek przecina oponę, co wyklucza go z dalszej walki. Zbliża się rozjazd i wybór dystansu, z jednej strony tempo jakie narzuca Michał jest typowo pod krótszy dystans, który on jedzie, z drugiej jednak strony mam chęć na jeszcze na rundę giga, bo trasa i pogoda dają dużą frajdę z jazdy. Na kilka kilometrów przed rozjazdem Michał jeszcze bardziej przyspiesza, więc odpuszczam coraz bardziej zdecydowany na giga. Tomek Jajonek zostaje kawałem za moimi plecami, więc próbuje udaną próbę urwania go. Skręcając na giga dostaje informacje, że przede mną jedzie tylko Bogdan Czarnota i Wojtek Halejak. Jestem trzeci, wiem, że początkowe 30km było za mocne ale staram się zwiększyć przewagę nad zawodnikiem DSR (przypomina się ściganie z zeszłego sezonu gdzie do końca walczyliśmy z chłopakami o prym w drużynówce u Golonki). Po gumie Piotrka zjazdy na drugiej rundzie jadę ostrożniej, wyprzedzam ludzi z mega – w porównaniu z Wrocławiem idzie to dużo łatwiej. Na dłuższych prostych sprawdzam czy moja przewaga nad Jajonkiem nie zmalała, na szczęście nie widzę go za mną. Ostatnie 7 kilometrów trasy choć prawie cały czas z górki, jadę już nieźle wyczerpany, co widać po pulsie, który nie chce wejść ponad 160. Na metę wjeżdżam z czasem 2:49:36 i tylko niecałą minutą straty do Halejaka i Czarnoty (co jest dla mnie dużym szokiem). Wyścig mimo małych problemów z amortyzacją bardzo udany, czekam na następne starty w górach :)
 
Wyniki Giga

1 Bogdan Czarnota (Kross Racing Team) 2:48:48
2 Wojciech Halejak (HP Sferis Racing Team) 2:48:49
3 Mariusz Marszałek (BSA Pro Tour) 2:49:36
4 Tomasz Jajonek (DSR- Author) 2:52:05
5 Krzysztof Podolski (RMF Mtb Team) 3:01:59
6 Rafał Łukawski (BGŻ Eska Team) 3:03:36
7 Adam Ossowski (Vteam Jamis) 3:05:04
8 Michał Antosz (MTB Votum Team Wrocław) 3:05:30
9 Wojtek Rakowski (BGŻ Eska Team) 3:07:17
10 Dariusz Hlek (2X3 Bike Team) 3:07:51







                                                                 (foto - Bartek Sufin)
                                                                                               

wtorek, 24 kwietnia 2012

Poland Bike - NDM - Zespołowo


21 kwietnia odbył się drugi wyścig cyklu Polandbike, tym razem w Nowym Dworze Mazowieckim. Od startu tradycyjnie mocne tempo, czyli coś czego nie lubię, ale jakoś udało się utrzymać w czubie, z którego z czasem wykruszali się kolejni zawodnicy. W końcu zostaliśmy w piątkę – Adrian, Michał i ja z BSA oraz Daniel Pepla i Artur Mioduszewski z Retro Mbike. Daniel szybko odpadł przy tempie młodszych kolegówJ. W tym czasie do ataku ruszył Adrian robiąc nad nami małą przewagę. Razem z Michałem podjęliśmy udaną próbę urwania Artura, po czym okrzykami zwolniliśmy trochę Adriana – trochę się nadarliśmy zanim nas usłyszał, ale w końcu się udało. 
Dalszą część trasy pokonaliśmy w trójkę, bardzo intensywny początek wyścigu, spowodował, że ciężko miałem utrzymać koła chłopakom, nie mówiąc już o wychodzeniu na zmianę, na szczęście ten stan nie trwał zbyt długo (dzięki chłopaki za cierpliwość). Pojawił się jednak inny problem tym razem związany ze sprzętem – po niefortunnej redukcji biegów w piachu, przednia prowadnica przedniej przerzutki się wygięła, uniemożliwiając wrzucenie na blat, tak więc od około 15km miałem okazję poćwiczyć kadencję, szczególnie na odcinkach asfaltowych. W dobrych humorach zdążamy po zmianach do mety, aż do około 46 kilometra kiedy słyszę pyknięcie, jakby strzeliła mi dętka. Myślę, super wszystko co dobre musi się skończyć, jednak ciśnienie w kołach dalej trzyma. Przy pieszej wspinaczce pod Wajsgórę, znajduję przyczynę dziwnego odgłosu – jedna uszczelka kurzowa w rebie wystrzeliła -lepsze to niż kapeć. Na deser najciekawszy odcinek trasy – single, w okolicach twierdzy i przejazd przez samą twierdzę. Finisz Adrian z Michałem rozgrywają między sobą, ja bez blatu nie mam możliwości podjąć walki więc kończę wyścig na 3 pozycji.

 1 Jusiński Adrian - BSA Pro Tour 1:52:44
2 Ziułek Michał - BSA Pro Tour 1:52:44
3 Marszałek Mariusz - BSA Pro Tour 1:52:46
4 Truszczyński Piotr - BSA Pro Tour 1:56:36
5 Mioduszewski Artur - Retro MBike Team 1:57:31
6 Pepla Daniel - Retro MBike Team 1:57:31
7 Klimczuk Andrzej - Świat Rowerów 2:00:49
8 Czyżkowski Tomasz - Plannja Racing Team 2:00:55
9 Skalski Tomasz - Renault Eco2 Team 2:00:55
10 Jusiński Arkadiusz - Świat Rowerów Racing Team 2:00:55

wtorek, 17 kwietnia 2012

Błotna masakra - Bikemaraton Wrocław


Mój pierwszy wyścig w cyklu Bikemaraton będę pamiętał bardzo długo, chyba podobnie jak każdy, kto startował tam tego „pięknego dnia”. Ale od początku… 

To co będzie czekało nas na trasie mogliśmy poczuć już w drodze z hotelu na miejsce startu, którą w ramach rozgrzewki pokonaliśmy na rowerach. Trochę późno bo około 10.30 zaczynamy przygotowania, do startu, zadając sobie podstawowe pytanie jak się ubrać na taką pogodę, na szczęście czasu do namysłu niewiele więc i decyzja podjęta szybko. 10 minut przed startem stoję już w sektorze obok Krzyśka i Wojtka, którzy w tym sezonie reprezentują team Brubeck Kettler. Chłopaki twardo nastawieni na giga, ja zamierzam podjąć decyzję na trasie. Początek jak zawsze bardzo szybki, niezbyt wcześne ustawienie się w sektorze powoduje, że muszę przebijać się do przodu. Skupienie uwagi na jeździe, błocie, przecieraniu okularów i otrzymywaniu równowagi sprawia, że zupełnie nie wiem jaka mniej więcej grupa kolarzy jest przede mną, jadę swoje, bo trzymanie na kole w takich warunkach nie ma większego sensu. Po jakimś czasie dogania mnie Piotrek dając bardzo mocną zmianę, ciężko mi dotrzymać mu koła w błocie, niestety zalicza glebę. Po kilku kilometrach dostrzegam przede mną znajomy strój BSA – nawet w tych warunkach się wyróżnia. W końcu udaje mi się dogonić grupę, w której jedzie Irek Gruszczyński, niestety z nim też długo nie jest mi dane jechać bo podobnie jak Piotrek traci w pewnym momencie panowanie nad rowerem. 
 Decyzję o pojechaniu giga podejmuję trochę pochopnie, bo wraz z wjazdem na drugą pętlę giga oprócz wszechogarniającego błota dochodzi wyprzedzanie osób z mega co przy takiej nawierzchni nie jest proste. Bartek Janowski z DSR radzi sobie z tym lepiej, oddalając się coraz do przodu. Ciągłe okrzyki „lewa wolna” i „uwaga” dodatkowo uprzyjemniają mi czas kąpieli błotnych. Trasa staje się coraz bardziej rozjechana, a ręce coraz bardziej zmarznięte - parę razy próbuję, zasunąć suwak bluzy, jednak nie jestem w stanie. Błoto z pulsometru odgarniam, jedynie w celu sprawdzenia ile kilometrów zostało do mety. Po zjeździe z pętli giga dostaje informacje, że jestem 5. Trochę ciężko mi w to uwierzyć, ale daje mi to krótkiego powera. Staram się wykorzystać odcinki mniej błotniste, gdzie koło nie traci przyczepności i tam mocno dokręcać. Kilometry po ostatnim bufecie ciągną się w nieskończoność, ale nie tylko ja mam już dość, na jednym z singli wyprzedzam Darka Porosia, nie próbuje nawet nawiązać walki. W końcu po 3 godzinach i 11 minutach dojeżdżam do mety.  Rower dopiero co złożony kilka dni przed startem czeka rozbiórka, ale ważne, że nie zawiódł, klocki i kółeczka przerzutki umarły śmiercią tragiczną, ale było warto – podobno początki zawsze są ciężkie.


Giga - M:
1 Wojciech Halejak (HP Sferis Racing Team) 2:57:30
2 Robert Banach (HP Sferis Racing Team) 2:58:38
3 Bartosz Janowski (DSR - Author) 3:06:01
4 Mariusz Marszałek (BSA Pro Tour) 3:11:57
5 Piotr Truszczyński (BSA Pro Tour) 3:19:00
6 Dariusz Poroś (MTB Votum Team) 3:20:47
7 Ireneusz Gruszczyński (BSA Pro Tour) 3:23:46 
8 Dariusz Hlek (2X3 Bike Team) 3:26:48
9 Karol Wojtczak (2X3 Bike Team) 3:27:05
10 Wacław Szwarc (BGŻ Eska Team) 3:33:57

czwartek, 12 kwietnia 2012

Zgrupowanie - Karpacz

Od 30 marca do 7 kwietnia miałem okazje posmakować pierwszych w tym roku dłuższych podjazdów podczas obozu BSA Pro Tour w Karpaczu. W pierwszych dniach pobytu pogoda nie zachęcała do jazdy - opady śniegu i deszczu, jednak nie przeszkodziło to w wykonaniu przygotowanego planu treningowego, a był on dość "obfity". Łącznie podczas 6 dni wykonałem ponad 25 godzin treningu pokonując ponad 620km (około 15 km przewyższenia). Każdy dzień zaczynał się od rozruchu połączonego z rozciąganiem, następnie po śniadaniu główny trening - kilka razy pod Sosnówkę, lub inny okoliczny podjazd. Po południu w zależności od dnia rozjazd lub kolejne podjazdy na dobicie:D. Wieczorem natomiast zasłużona kolacja i chwila relaksu. Myślę, że czas spęczony na obozie udało się efektownie wykorzystać pomimo lekko niesprzyjającej pogody. Po powrocie do domu zupełna zmiana klimatu na świąteczny - dziwnie było się przestawić.



poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Marzec - podsumowanie

Sezon startowy czas zacząć. Miesiąc marzec to dla mnie pierwsza możliwość sprawdzenia swoich sił na wyścigu w Legionowie. Oprócz tego miesiąc ten to czas ciężkiej pracy wykonanej już głównie na zewnątrz na rowerze.  Łączny czas moich treningów marcowych to 68 godzin. Z czego 60 godzin  (1744km) to czas spędzony w siodełku przeważnie na szosie, 7 godzin na trenażerze i godzina biegania. Od 31 marca rozpocząłem z BSA Pro Tour obóz treningowy w Karpaczu, ale o tym w następnym poście:)
     foto: Piotr Truszczyński